Moje gory, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Walter BonattiMoje g�ryPRZEDMOWAGdy po raz pierwszy przysz�a mi do g�owy my�l spisania dla szerszejpubliczno�ci moich wspomnie� z prze�y� g�rskich, poczu�em si� nieswojo, tak jakdziecko, kt�re chcia�oby wyzna� swoim r�wie�nikom poch�oni�tym gr� fantastyczno-naukow�, �e woli biega� boso po ��ce i fika� kozio�ki. Potem jednak, zastanawiaj�csi� nad naszymi czasami, w kt�rych technika odnosi sukcesy na Biegunie P�nocnymi na Ksi�ycu (wbrew gnu�no�ci i zniewie�cia�o�ci wielu ludzi powodowanej zbytwygodnym �yciem), powiedzia�em sobie: ostatecznie czy jest dzisiaj co�pi�kniejszego od biegania boso po ��ce i fikania kozio�k�w? Czy jest co� lepszego odpowrotu do prostej i szczodrej natury, by poczu� si� znowu cz�owiekiem? Wierz�mocno w to, czego mo�e nauczy� natura, i dlatego jestem przekonany, �e g�ryswoim pi�knem, swoimi surowymi prawami s� dzisiaj jeszcze bardziej ni� dawniejjedn� z najlepszych szk� kszta�towania charakteru: przede wszystkim bowiem ucz�cierpie�. I to by� g��wny pow�d, dla kt�rego odwa�y�em si� opublikowa� tewspomnienia o zwyk�ych sprawach.Zanim przyst�pi� do opowie�ci, chcia�bym przedstawi� kilka uwag naturyosobistej, aby zapozna� czytelnika z moim punktem widzenia i z moj� koncepcj�alpinizmu, kt�ra le�y u podstaw ka�dej mojej wyprawy w g�ry.Gdyby mi kazano da� natychmiast syntez� alpinizmu, wymieni�bym niezastanawiaj�c si� nast�puj�ce s�owa: walka, przygoda, romantyzm, ucieczka i sport.Jestem bowiem pewien, �e ka�dy alpinista, godny tego miana, w mniejszym lubwi�kszym stopniu prze�y� i odczu� wszystkie te aspekty. Napisano na ten temattysi�ce opowiada�, setki ksi��ek wysz�y spod tylu r�nych pi�r, od prostych dowycyzelowanych, a wszystkie by�y cenne, gdy� m�wi�y o sprawach, kt�re ich autorzyprze�yli i g��boko odczuli. Si�gn��em wi�c po pi�ro nie jako pisarz, lecz jakoalpinista, kt�ry jest przekonany, �e pozna� g�ry na tyle, by m�c o nich m�wi�.Wbrew opinii wielu ludzi wspinaczka nie oznacza nara�ania dla rozrywki �yciaalpinisty, kt�ry przez wiele dni wisi na niedorzecznych �cianach, czepiaj�c si�male�kich i niepewnych chwyt�w i stopni, stawiaj�c sobie za jedyny cel zdobycieszczytu, cz�sto takiego, na kt�ry mo�na si� wygodnie dosta� kolejk�. Je�liby si� taksprawy mia�y, to alpinizm w por�wnaniu z post�pem techniki, kt�rej uda�o si�wedrze� nawet w przestrze� kosmiczn�, musia�by si� wydawa� czym� b�ahym istaromodnym. Nie! Nawet je�li zbyt daleko posuni�te i dekadenckie wirtuozostwopewnych wsp�czesnych wspinaczek mo�e budzi� szereg zastrze�e� i w�tpliwo�ci,prawdziwy alpinizm jest zgo�a czym� innym: jest przede wszystkim walk� iwewn�trznym zmaganiem, g��bokim prze�yciem duchowym, kt�rego wspania�ym idoskona�ym t�em s� g�ry. Dlatego alpinista godzi si� na trud, cierpienie, niedostatek,kt�re niemal zawsze towarzysz� mu w drodze na szczyt, jako na warunki hartuj�cejego si�� i charakter. Poza tym w atmosferze walki, w obliczu trudno�ci, nieznanego,tysi�ca niebezpiecze�stw, jakie kryj� w sobie g�ry, alpinista okazuje si� takim, jakimjest naprawd�, odkrywaj�c z bezlitosn� szczero�ci� przed sob� i innymi swoje wady izalety.Wydaje mi si�, �e ju� to, co powiedzia�em dotychczas, wystarczy, abyprzekona� czytelnika, i� g�ry mog� sta� si� �r�d�em najpi�kniejszych i najbogatszychdozna� w �yciu, a ze spo�ecznego punktu widzenia mog� przyczynia� si�niew�tpliwie do udoskonalenia tych zdolno�ci cz�owieka, od kt�rych zale�y post�p.Alpinist�w niestety pos�dza si� cz�sto o to, �e igraj� z niebezpiecze�stwem, �enie wiedz�, jaka jest cena �ycia, �e nie znaj� l�ku przed jego utrat�, itp. Napodstawie wieloletniego i bogatego do�wiadczenia mog� powiedzie�, �e prawdawygl�da inaczej. Ci, kt�rzy tak surowo os�dzaj� alpinist�w, prawie zawsze s� zbytdaleko od �wiata ich poj��. Nie mog�c przyswoi� sobie od razu psychotechnicznegoprocesu, kt�ry stopniowo kszta�towa� alpinist�, dostrzegaj� tylko najmniej wymowneaspekty zewn�trzne. L�k na przyk�ad jest jednym z wielu uczu�, jakich doznajealpinista � a wszystkie one daj� mu odczu� smak �ycia. By�oby �le, gdyby w g�rachnie odczuwa�o si� ��ku. By�oby to r�wnoznaczne z nie�wiadomo�ci�, odbiera�obynajwi�ksz� rado��, jak� daje przezwyci�enie siebie.By� mo�e alpinizm jest istotnie bardziej niebezpieczn� od innych dziedzin�dzia�alno�ci cz�owieka, ale je�li si� idzie w g�ry po sumiennym przygotowaniu i je�liprzestrzega si� odpowiednich zasad ostro�no�ci, w�wczas wielka przygodaalpinistyczna nie ma nic wsp�lnego z szalon� lekkomy�lno�ci�. Niestety, tak jak i wewszystkim, r�wnie� i w g�rach bywaj� rzeczy nieprzewidziane, kt�re mog�doprowadzi� do najwi�kszej tragedii, ale nie oznacza to wcale, �e alpini�ci za�lubili�mier�. Przeciwnie, s� entuzjastami �ycia, lubi� obcowa� z przyrod�, mo�e zbli�aj�si� za bardzo do skraju �ycia, ale czyni� to, by zasmakowa� jego pe�ni, uwa�aj�czawsze, by nie przekroczy� granic swych mo�liwo�ci.Z powy�szych rozwa�a� wynika�by mo�e logiczny wniosek, �e alpinista,nawyk�y do walki z natur� i jej �ywio�ami, powinien �atwo sobie radzi� tak�e zproblemami �ycia spo�ecznego. Tak nie jest. Te dwa rodzaje walki nie maj� z sob�nic wsp�lnego � wiem o tym z w�asnego do�wiadczenia. Ju� w dzieci�stwie o wiele�atwiej przychodzi�o mi obcowa� z natur� ni� z lud�mi. Odnajdowa�em w niej co� wrodzaju lojalno�ci, co umo�liwia�o milcz�cy serdeczny dialog, podczas gdy w�r�dludzi szamota�em si� zdezorientowany, ca�kowicie nie przystosowany. Toprzeciwie�stwo mi�dzy �wiatem przyrody a �rodowiskiem spo�ecznym by�o dla mniepo prostu przeciwie�stwem mi�dzy szcz�ciem a nieszcz�ciem. I ucieka�em w g�ryz gor�czkowym entuzjazmem.W ka�dym razie, niezale�nie od tych uwag natury osobistej, uwa�am, �ealpinizm mo�e by� zjawiskiem negatywnym tylko w�wczas, gdy kto� przyk�ada do�� jak do wszystkiego, ludzi i rzeczy � miark� zysku materialnego. Alpinizm nie maw sobie nic z widowiska czy robienia interes�w, nie jest te� �atwym �r�d�emdochod�w i dlatego w�a�nie mo�e by� wysoko oceniony w skali dzia�alno�ci ludzkiej.Ko�cz�c zatem t� przedmow� zdaj� si� wy��cznie na moje skromneumiej�tno�ci. Postaram si� przypomnie� pewne wydarzenia prze�yte w ostatnichdziesi�ciu latach, od 1949 do 1959 roku, kiedy to z towarzyszami lub samotnie, latemlub zim�, w�r�d wszelkiego rodzaju trudno�ci, na r�nych wysoko�ciach i na wielukontynentach dokonywa�em po �cianach z dolomitu, granitu czy lodu wieluwspinaczek, kt�re by�y albo pierwszymi przej�ciami, albo powt�rzeniem przej��wytyczonych przez innych.P�nocna �ciana Grandes JorassesPowiedzie�: �p�nocna �ciana Grandes Jorasses", to znaczy pomy�le�: �jeden ztrzech ostatnich i najwi�kszych problem�w w Alpach". Tak okre�lali t� �cian� czo�owialpini�ci, gdy po raz pierwszy zosta�a zdobyta, stawiaj�c j� w jednym rz�dzie zp�nocn� �cian� Eigeru i z pomocn� �cian� Matterhornu. Przez wiele dziesi�tk�w latten zimny, suchy, a jednak harmonijny tr�jmian zawiera� ca�� istot� alpinizmu, urzeka�wspinaczy w spos�b niemal magiczny. Chocia� wiele lat min�o od czasu, gdypokona�em �cian�, nimb, jaki j� otacza�, wcale nie zblad�. Przeciwnie, teraz, kiedyrozw�j techniki wspinaczkowej wykre�li� z j�zyka alpinistycznego poj�cie�niemo�liwe", nazwa ta l�ni jeszcze wspanialej napawaj�c niezmiennie l�kiem irespektem.Minie znowu wiele dziesi�tk�w lat, przyjd� nowe pokolenia alpinist�w i kto wie,jakie jeszcze innowacje techniczne spowoduj� przewarto�ciowanie skali trudno�ci.Ale na pewno ten, kto b�dzie chcia� zmierzy� si� z tak� �cian� jak jedna z tych trzechlegendarnych, b�dzie musia� wykaza� si� przede wszystkim odwag� i si�� woli niemniejsz� od hartu ducha Cassina, Petersa, Heckmaira, Schmida i innych pierwszychzdobywc�w. Dlatego uwa�am ten z niczym niepor�wnywalny tr�jmian � p�nocnaGrandes Jorasses, p�nocna Eigeru, p�nocna Matterhornu � za najtrudniejszy zalpinistycznego punktu widzenia egzamin dojrza�o�ci, za szczyt ludzkiej odwagi. C�zatem mog�oby by� lepszym wprowadzeniem do tych wspomnie� ni� p�nocna�ciana Grandes Jorasses?Urzeczenie filarem Walkera na p�nocnej �cianie Grandes Jorasses to � jakwiem z w�asnego do�wiadczenia � cudowne, ale jednocze�nie przyt�aczaj�ceuczucie dla ka�dego alpinisty, a c� dopiero dla m�odziutkiego ch�opca, jakim by�emw 1949 roku. Sama my�l, �e musz� wej�� a� tam na g�r�, aby odzyska� spok�jducha, by�a dla mnie wprost niesamowita. Do dzi� nie mog� zrozumie�, jak mog�emtak dalece ulec czarowi tej �ciany. W gruncie rzeczy zna�em jej przera�aj�c� rze�b�tylko z fotografii i z przejmuj�cych opis�w jej zdobywania. Nigdy w �yciu nie zdarzy�omi si�, bym tak gor�co pragn�� zdoby� jak�� �cian�, zanim w og�le j� ujrza�em. Pozatym my�l o pokonaniu przeze mnie tej �ciany ��cz�cej wszystkie trudno�ciwyst�puj�ce w wysokich g�rach wydawa�a si� doprawdy niedorzeczna. Zdawa�emsobie przecie� spraw�, �e jestem jeszcze �zielony", nie obeznany z granitem, lodem,wysoko�ci� i w og�le wszystkim, co przynosi wspinaczka tego rz�du. A jednak si�auczucia plus �ut szcz�cia mog� niekiedy zdzia�a� cuda; wiem o tym z w�asnegodo�wiadczenia.Ca�y sezon tego roku ustawi�em prawie nie�wiadomie pod znakiem p�nocnej�ciany Grandes Jorasses, kt�r� uda�o mi si� zdoby� jeszcze tego samego lata.Zacz��em od ska� Grignetta, jak to jest w zwyczaju alpinist�w w Lombardii,potem wszed�em na Adamello i w ko�cu czerwca zrobi�em drugie przej�cie wysokoklasyfikowanej drogi w Dolomitach, bardzo trudnej po�udniowo-zachodniej �cianyCros Dell Altissimo wysoko�ci 1000 metr�w. W lipcu natomiast pozna�em wielkie,cz�sto oblodzone granitowe �ciany masywu Masino-Bregaglia. Ostatnim punktembardzo skrupulatnych przygotowa� do wielkiej pr�by by�o wej�cie w pierwszychdniach sierpnia na szczyt Grandes Jorasses przez pi�kn� i klasyczn� gra�Hirondelles mi�dzy i... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aswedawqow54.keep