Muzeum automatow, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Katarzyna Boru�Muzeum automat�wPoeci Miasta patrz� z najwy�szej jego wie�yL�ej nam b�dzie, wi�c l�ej nam b�dzie,gdy b�dziemy, miast m�wi� prosto, pi�trzy� metafory,owija� j�zyk w puch poezji bia�y.To miasto, co sprzedaje siebieza fa�szyw� przyja��, za s�owai za gesty kupc�w czy rajfurek,zamkn�o mnie jak ksi��k�zn�w nie doczytan�, przynios�oaby odda� rzece. A potem zwr�ci�osobie niczyjej i z�emu brzegowi.Sp�jrz na mieszka�c�w dawno porzuconychna pastw� bramom jego i cmentarzom.Nie r�nimy si� niczym.Dom nasz � ciemn� strug� na obrusyherbata rozlana i serceprzeszyte ig�� maszyny Singera.Jak noworodkiw klasztornych szafkach podrzutk�wkr�cimy si� bez ko�ca.4IPozostaje wiara w antyk.5Bi� Penelop�Nie ma g�upich.Po tygodniu ca�un jest got�w.Penelopa prostuje krzy�, ziewa,podnosi ko�nierz p�aszcza i wychodzi.Te�� mierzy p��tno przed lustrem.Odys wyczuwa spraw� i zaraz wraca.A tu siedem dni wystarczyby zapomnie�.Par� lat po NeronieTo lepkie ciep�o, kt�re si� rozlewawok� mojego serca � tak niewiele znaczy,a jednak zn�w odsuwam firank� i skacz�prosto w twoje ramiona � przejrza�ego ch�opca.Cho� jeszcze pal� si� pod powiekamikap�ani grzesznych �wi�ty� pod gor�cym niebem(sp�jrz, jeden z nich podci�ga kolana pod brod�,w fotelu, z nosem w ksi��ce, patrz, ju� kartki p�on�)chwilowo trzymam ci� za r�k�, wi�c nie mog�,chocia� tak mnie namawiasz, zajrze� mu przez rami�.Zreszt� ostro�nie z kap�anami. K�ami�.(Po�lini� palec i ju� odwraca spopiela�a stron�).Jak wolisz � trzymam Ci� za r�k�,wi�c nie mog� chwilowo zajrze� Mu przez rami�.Albo jak wolisz � chwilowo trzymam Go za r�k�,wi�c nie mog� na razie zajrze� Ci przez rami�.Kap�ani k�ami�. Nawet podczas orgii.Kap�ani k�ami�, rozsypa� si� papier,palce sczernia�y, lecz pod powiekamijeszcze p�on� �wi�tynie a marmur si� topi.Trzymam za r�k� Twe zw�glone zw�oki,ju� nie odr�ni� d�oni od ok�adki.Pod osmalon� �cian� p�acze przejrza�y ch�opiec,wodzi palcem w szczelinie p�kni�tej kolumny.Otrzepuj� r�ce z popio�u, �zy ocieram �ywe.Pod powiekami dogasaj� �wi�tynie.7Powolny rozk�ad imperiumKr�l tyje i t�eje,wrasta w tron powoli,Kr�l ro�nie w sobie.Fraucymer dr�y z podniecenia,st�pa na paluszkach.Kr�l rozp�ywa si�.Koty mrucz� s�u�alczo.Kr�l rzuci� palenie i ostatniego kochanka.Pisze kr�tki list.Do�ywotnia frejlinao zamar�ych oczachko�cami palc�wpodgl�da kr�j liter,czy nie nazbyt czu�y.EgzorcystaNa zdro�nych zdj�ciach w kolorze herbatypo�czochy czarne z gumk� nad kolanem,cia�o �ci�te gorsetem a� potniej� d�onie,na zdro�nych zdj�ciach br�zowawa mgie�ka�ciska dooko�a uda zdro�one i sine powiekiz cieniem ufno�ci w rozkosz.Herbata jest s�aba.Ch�opcy w krzywo z po�piechu dopi�tych mundurkachpij� gorzki napar i jeszcze wierz� w rozkoszna z�o�� profesorom.Ten w okularachm�wi rozk�adaj�c r�ce i notuje w dzienniczku,�e pr�g przekroczony.A to tylko linianarysowana kred� na chodniku.W porze herbaty graj� w klasydziewczynki w r�owych sukienkach,w podskokuw�r�d szelestu koronekmruga oko diab�a.9Muzeum Automat�wTa,kt�ra ta�czy samotnie w pokojuo czterech �cianach i pi�ciuset meblach,o oknie pe�nym �wiat�ai przy drzwiach zamkni�tychbudzi si� wcze�niej ni� potrzebaaby zmaza� winy.Jej cia�oznowu rozpoczyna spektakl;goryle ta�cz� w �y�ach,kot przeci�ga si� w zgi�ciu ramienia,gdy unosz�c kolano karmi z r�ki w�a,ciep�e krople rosy osiadaj� na wargachkiedy �le ci u�miech.Lecz nie zbli�aj si� do niej,�yj�cej w �wiecie mechanicznych zabawek� po rozpi�ciu dw�ch pierwszych guzik�w pod szyj�zbije ci� z n�g metaliczny zapach jej piersii zginiesz od uk�sze� jadowitych spr�yn.10SeansZdawa�o si�, �e b�dziemy wywo�ywa� duchywodz�w, wieszcz�w i �wi�tych.Kto� wci�� leciutko puka�w szyb� jak ptak przebudzony.Talerzyk kr��y� nerwowo,be�kot alfabetu, niecierpliwe chrz�kni�cia.Cisza.Oci�gaj�c si� wstawali�my od stolika.Wtedy przysz�y nie�mia�ote o grzecznie opuszczonych r�kach,drobne kobietki powieszone na klamkach.Mistrz ceremonii wychodzi� ostatni.Zatrzyma� si� jeszcze w drzwiachby pog�aska� jepo przepraszaj�co pochylonych g�owachczekaj�cych na s�owo przebaczenia.Kot OlimpiiNie ma nas.Ju� nie ma nas.Przeprowadzi�y�my si�do srebrnych limuzynz bia�� tapicerk�.W pustych sypialniachdogorywaj� smutne emerytki,ple�niej� lalkina wytartych sofach.Nie ma nas.Ju� nie ma nas.Przenios�y�my si� doz�otych woz�w,gdzie kwarcowe zegarkiwy�wietlaj� pospieszniesekundy schadzeki kr�tki metra� pozycji.Ze starych akcesori�wpozosta� tylkonami�tny kolor cyfri te wysokie butyz �agodn� ostrog�.Nie ma nas.Ju� nie ma nas.Nikt nie dr�y z ��dzyw d�ugich przedpokojach,kot Olimpiiwyjada resztki ze �mietnika.Pierwsza czytanka dla m�odego OtellaCo by�o pierwsze?Gorzka pestka czy cieniste drzewo?Gorycz wzmaga apetyt na s�odk� soczysto��,lecz cierpko�� ziarna prze�era mi��sz jab�ka.Zielonooki potw�r obudzi� si� wcze�niej,na przyn�t� robactwo wije si� pod sk�r�,mi�o�� skrada si� chy�kiem na palcachby nie rozdra�nia� bestii.13Na imi� mi JokastaSerce matki �yje,we francuskiej balladziekto� o tym napisa�i do dzisiaj wyciska�zy z oczu te�ciowych.Przekle�stwem jest by� w�asn�,to najsro�sza kara.Nie ma mnie, ale czuwam,inne moje dziecitak dobrze nie poka���lepemu r�wnej, prostej �cie�ki.Gdyby cho� zgrzeszy� wzrokiem.Oko syna uciek�o z domujak niegrzeczny ch�opiec,oko m�a pobieg�o w �lad za nim,wida� g�os krwi je wzywa�,wi�c wisz� na rozstajachi wskazuj� drog�.Medea zapomnia�a ju� jak si� p�aczeTylko p�ki zi� jadowitychi dym z paleniska�z� wyciska w�t��.Grudka solibieleje na rz�sie.Nic wi�cej nie zosta�oz grzech�w przedawnionych� ma�y palec braciszkaw kieszeni szlafrokazawini�ty w list kr�tki�eby ju� nie czeka�.15Jak z gotyckiej powie�ci � na wskaz�wkach rdza krwawaw niemieckim miasteczkuPani Helenie i Panu VilemowiTak tu cicho o �wicie,bo nikt nie pami�tao tym ciasnym okienkuw bielej�cej tarczy.I tak tu cichocho� zegar na wie�yobcina g�owyopornym kochankoma drzewaz coraz wi�kszym trudempodtrzymuj� niebo.16Dzi� zmierzch szybciej zapada w naszych letnich kuchniachCienie dojrzewa�y szybciej ni� oni.�lad na murawie stawa� si� wci�� ostrzejszy,ziele� przekroczy�a granice poznania,g�sto�� mroku wypar�a dojrzewanie krwi,rasowe dro�d�e ta�czy�y pod sk�r�.Dzieci pi�y b��kitne powietrzez ust swoich kobiet.Kobiety kupowa�y s�l.Sz�y, uparcie sypi�c j� przez lewe rami�,by �aden zb��kany podr�ny nie po�lizgn�� si�po ciemku w drodze do ich cia�a.17MeczBy�o ich wielu,a ka�dy mia� poczw�rny cie�.Jeden cie� pami�ta� smak pierwszego peta,drugi � pierwszy �yk w�dki,trzeci � pierwsz� mi�o��,czwarty cie� � pierwsz� �mier�.By�o ich wielu,a ka�dy z nich by� �rodkiem krzy�a.Pierwsze rami� pami�ta smak md�o�ci po dymie,drugie � ostry kwas w gardle,trzecie � pot kobiety,czwarte � md�y zapach trupa.By�o ich wielu,a ka�dy mia� poczw�rny cie�.Poczw�rna dusza tak samo w �wietle reflektor�wk�ad�a si� na trawie.18LiteraturaCz�owiek w rogowych okularacho nazbyt jednoznacznej twarzyi niezmiennych rysach twardej dojrza�o�ciw swych wierszach �egna zmar�� �on�.M�ski �al sp�ywa g�sto pod nogiprzechodniom wzrusze� i rozpusty.W tym samym czasieinny o twarzy konfidenta wiecznej niewinno�ci,kt�ry zawar� pakt z diab�emsil� swoich l�d�wi,odgarnia ch�opi�cy kosmyk z czo�aprzeklinaj�c ulotn� m�odo�� Ma�gorzaty.19MuzaPodczo�giwali si� do niej ostro�nie.Jak do niedobitego zwierz�cia.A kiedy by�o ju� po wszystkimwstawali otrzepuj�c r�ce takjakby by�o ju� za p�no na wiersz i na sen.Pozostaje wiara w antykWam, kt�rzy z�o�eni mi�osn� niemoc�i wam, kt�rzy bogatsi,zdrowsi niespe�nieniem.Pi�kno zakl�te w gaj oliwny,w marmur,zamkni�te w sto�ku cyprysu.Wsch�d i zach�d,przyp�ywy, odp�ywy,morza i ruiny.Pi�kni przegraniid� k�pa� si� noc�w�r�d rozpalonej piany.***(Czy mo�na wierzy� tym, kt�rzy polegli...)Czy mo�na wierzy� tym, kt�rzy polegli,czy ufa� s�owom zatartym przez deszcze,wichry i pory roku niestrudzone,znakowi skrzy�owanych ramion,ziemi ubitej, dziwnie bujnym trawom,czy Chrystusowi, kt�ry zwiesi� g�ow�i pyta� s�ucha� nie chceodwr�cony od nas.Czy mo�e wierzy� tym, kt�rzy przetrwali?Krzy�om na suknie czerwonym,pielonym ogrodom, �cie�kom g�adkim,ptakowi, kt�ry jak motyl w ramce za szk�emrozpostarte ma skrzyd�a, ale nie pofrunie.Czy mo�e jednak ufa� tym, kt�rzy polegli?22Nieznajoma z Sekwany na motywach Rodinapowracaj�cym�Zabici ogniem p�ywaj� w powietrzuZabici wod� p�acz� pod prz�s�amiZabici gestem py� zmywaj� z twarzyZabici s�owem rozmawiaj� z nami�Od tej chwili zaczn� przemawia�z pozycji pi�knego trupa,chocia� z niezb�dnych rekwizyt�w brak miu�miechu i wodorost�w w za�amaniach uszu.Mo�e jeszcze ta plama smaru we w�osachuratuje sytuacj�,ale wy ocaleni such� stop�wielk� wod� znacie tylko z deszczua wci�� piszecie listy, �eby wini� wszystkich.23Nosferatu � romans SliczenkiTeraz zn�w p�acz�,teraz si� �miej�.Wo�ali, �piewalinie chcieli spa�;Witia � czuli�y si� Cyganki,Witia, pij � namawiali swoi,Witia, do dna.Pi�em.I udawa�em, �e �yj�.Ona nie pi�a.I udawa�a zmar��.Nie�le jej to sz�o.A� do czasu,kiedy st�jkowyznalaz� j� le��c� w bramiei powiedzia�� Suka, ale �al.IILIRYK MIESZCZA�SKI25Piosenka sentymentalnaGdzie mi�o�� jest rozmow�pe�n� u�miechuzachowaj Bo�e krew w nasnieporuszon�Lecz ochro� dr... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aswedawqow54.keep