Morderstwo w Panama City - Palmer Diana(1), E-BOOK Wydawnictwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Diana PalmerMorderstwo w Panama CityTłumaczenie:Anna CichaROZDZIAŁ PIERWSZYNiewielka kawiarnia była zatłoczona. Nieskazitelnie białe lniane obrusy i prze-mieszane kuszące aromaty ciast i kawy niezmiennie zwabiały tutaj tłumy. Podobniebyło także dzisiaj, a mimo to dwie młode kobiety nie zamierzały rezygnować z za-planowanego tu spotkania. W końcu doczekały się na wolny stolik, niefrasobliwierzuciły torby z zakupami na podłogę i usiadły na zgrabnych lekkich krzesłach.– Czy nie zapewniałaś mnie, że sklepy będą opustoszałe w tak upalny dzień? –spytała z lekką pretensją Marty, spoglądając na przyjaciółkę ponad pojedyncząróżą, wetkniętą do ceramicznego wazonika.W oczach szczupłej młodej blondynki rozbłysły wesołe iskierki, gdy odpowiedziałaze śmiechem:– Przecież nie mówiłam o kawiarniach.– Och, Siri, jesteś niemożliwa – orzekła ciemnowłosa Marty.Słysząc swój przydomek, Cyrene Jamesson uprzytomniła sobie, że jedynie jejodrobinę staroświecki chłopak Mark zwracał się do niej pełnym imieniem. Pomyśla-ła o nim ciepło i rzuciła okiem na kartę, zawierającą mnóstwo propozycji. Szybkodokonała wyboru i odłożyła menu na stolik. Przez chwilę w milczeniu obserwowałaMarty, która ze zmarszczonym czołem i niepewną miną studiowała liczne wariantykaw i deserów.– Może zamkniesz oczy i wycelujesz w coś palcem na oślep? – zaproponowaław końcu.– Łatwo ci mówić – odparła z lekką urazą Marty. – Nie musisz pilnować wagi anisię bać, że przytyjesz.– Cóż – powiedziała z westchnieniem Cyrene – przy moim trybie pracy i tempieżycia raczej trudno byłoby mi utyć.– Nie musisz być reporterką – zauważyła Marty.Cyrene przybrała taki wyraz twarzy, jakby ta sugestia wprawiła ją w osłupienie.– Chcesz dać mi do zrozumienia, że są inne zawody, które uśmierzyłyby moje sza-leństwo? – spytała z przesadnym zdziwieniem.– Ależ nie jesteś szalona! – zaprotestowała przyjaciółka.– Pewnie. Większość ludzi uwielbia wyścigi po rzece na dętkach, skoki z samolotuz kamerą filmową, krycie się za samochodami, gdy policja puszcza gaz łzawiący, go-nienie po ulicy za facetami, którzy obrobili bank.– Dobrze już, dobrze. – Marty na chwilę przymknęła powieki. W tym momencieprzy stoliku stanęła młoda kelnerka, trzymając w dłoniach bloczek do zapisywaniazamówień. Oddychała szybko, jakby brakowało jej powietrza – najwyraźniej nabie-gała się, roznosząc kawy i desery.– Przepraszam, że to tak długo trwało – usprawiedliwiła się. – Mamy mnóstwo go-ści.– To dlatego, że podawana tu kawa jest doprawdy wyśmienita – pochwaliłaz uśmiechem Cyrene.Kelnerka rozpromieniła się, zapisała, co ma przynieść, i pospiesznie odeszłaz szelestem nastroszonego, sztywnego fartuszka.– Mistrzyni dyplomacji atakuje – stwierdziła żartobliwie Marty, ruchem głowy od-rzucając ciemne włosy, spadające na twarz.– Okazanie ludziom odrobiny zrozumienia i sympatii nic nie kosztuje – oświadczy-ła Cyrene.– Czy przypadkiem nie oczekuje się od reporterów stanowczości, zdecydowaniai bezkompromisowości? – drażniła się z nią przyjaciółka.– To stereotyp. Lepiej nie segregować ludzi i nie przyczepiać im etykietek, są zbytskomplikowani.– Dzięki za bezcenne odpryski mądrości rodem z kursu wstępnego psychologii –odrzekła ze śmiechem Marty.– Poczekaj, aż podadzą kawę i ciastka, a zacznę cię nękać teorią Glassera – świa-domego i odpowiedzialnego wyboru ludzkich działań.– Proszę cię, tylko nie to. Nie wszyscy podzielają twoją fascynację niszową psy-chologią – powiedziała z udawanym niesmakiem Marty. – Jak twój biedny tata toznosi?– Uwielbia to.– Na pewno – zgodziła się z przekąsem Marty. – A Hawke?Delikatna mleczna karnacja Cyrene lekko poczerwieniała z gniewu.– Nie wspominaj przy mnie o tym gburze – powiedziała groźnie.– Daj spokój, co z tobą? Połowa kobiet w tym kraju dałaby wiele za poznanie takfantastycznego mężczyzny jak on. Partner w kancelarii twojego ojca, najsłynniejszyadwokat w sprawach karnych. Możesz widywać go codziennie, a tymczasem wręczgo nie lubisz.– Bo Hawke’a nie da się lubić. Według niego kobiety powinno się zamknąć w ha-remie i wypuszczać raz na rok, żeby mogły sobie przystrzyc włosy.– Podczas gdy ty, moja droga zwariowana przyjaciółko, jesteś zagorzałą feminist-ką.– Winna zarzucanego czynu – potwierdziła z uśmiechem Cyrene. – Według mnieHawke jest męskim szowinistą. Ścieramy się od początku, od kiedy siedem lat temupodjął współpracę z moim ojcem.– Jednak nie przez cały czas – zauważyła Marty. – Sądząc po tym, jak wyglądali-ście, gdy widywałam was na przyjęciach.– Potrafi być uprzejmy i zajmujący, to prawda. Są momenty, gdy czuję się dobrzew jego towarzystwie, ale w następnej chwili powie coś, co mnie porządnie zirytuje.W dodatku kpi z mojego zdenerwowania. – Cyrene pokręciła głową. – Zapewniamcię, ani chwili spokoju.Kelnerka postawiła przed nimi dwie kawy latte w wysokich szklankach z uszkiemi dwa ciastka z kremem francuskim.– Dwa tysiące kalorii w jednym kęsie – utyskiwała Marty.– Jeśli je zjesz – zauważyła przewrotnie Cyrene. – Może po prostu posiedzisz i po-podziwiasz je sobie.Marty spojrzała na nią gniewnie i wbiła widelczyk w ciastko.Obie przyjaciółki w milczeniu delektowały się pysznym deserem i doskonałąkawą.– Smakowało wybornie – podsumowała Cyrene, wypijając ostatni łyk mocnejkawy. – Od miesięcy nie spędziłam tak przyjemnego dnia.– Nic dziwnego, skoro po raz pierwszy od dawna miałaś wolne. Jak to było możli-we?– Z powodu morderstwa popełnionego na Devolgu.– Słucham? – Marty zrobiła zdziwioną minę.– Nie słyszałaś o tym zabójstwie? Młody chłopak został oskarżony o zadanie licz-nych ciosów nożem Justinowi Devolgowi.Marty aż otworzyła usta ze zdziwienia.– Mówisz o morderstwie, o którym trąbią wszystkie media?– Tym samym. Hawke Grayson podjął się obrony.– Wciąż nie rozumiem, jaki związek z tą zbrodnią ma twój dzień wolny od pracy?– Bill Daeton chce, żebym pojechała z Graysonem do Panama City, aby dotrzeć doświadka w tej sprawie.– Ty szczęściaro. – Marty uśmiechnęła się szczerze. – Panama City, wydatki po-kryte i Hawke Grayson na dokładkę!– Nie ekscytuj się tak. Powiedziałam, że Bill chce mnie wysłać. Wcale nie stwier-dziłam, że planuję tam pojechać.– Proszę cię, wyjaśnij mi dlaczego. Czy Hawke ma coś przeciwko temu, abyś mutowarzyszyła?– Ciepło, coraz cieplej. Bill poprosił mojego ojca o wstawiennictwo, bo wiedział,że ja nie zwrócę się do Hawke’a z taką propozycją. Ojciec zgodził się pomówić zeswoim partnerem.Marty nachyliła się nad stolikiem, przesunęła wazonik na bok i ponagliła przyja-ciółkę:– No i…?– Hawke powiedział ojcu, że bez niańczenia nastolatki ma mnóstwo do zrobienia.– Nastolatki?! Siri, masz dwadzieścia jeden lat.– Nic dziwnego, że wydaję mu się niedojrzała, biorąc pod uwagę jego zaawanso-wany wiek – zauważyła z przekąsem Cyrene.– Myślałam, że on jest po trzydziestce – odparła Marty.– Grubo po trzydziestce, a raczej przed czterdziestką. Nigdy o to nie pytałam.Dla mnie za stary, i to jest fakt. W każdym razie oświadczył, że nie miałby nic prze-ciwko temu, gdyby towarzyszył mu reporter, mężczyzna. Chciałby mieć nad nimkontrolę, tak aby fakty zostały przedstawione rzetelnie. I jak ci się to podoba? Męż-czyzna tak, ja nie.– Co Bill na to?– Nie wiem, nie pytałam. – Cyrene wyjęła z torebki kartę, żeby zapłacić rachu-nek. – Hawke nieźle mnie rozzłościł. Tak naprawdę nie mam ochoty z nim jechać,ale chodzi o jego szowinistyczną postawę. Inna sprawa, że ze względu na Markadobrze się stało. Wiesz, jaki on jest.– Wiem, wiem – przyznała pogardliwie Marty. – Nabzdyczony.– Ależ, Marty! – zaprotestowała Cyrene.– Nie mów do mnie „Ależ, Marty” – rzuciła ze zniecierpliwieniem przyjaciółka. –Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego w ogóle chcesz mieć z nim do czynienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]