Morressy John - Dolina straconego czasu, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA KRZEMIŃSKIEGO

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autor: John MorressyTytul: DOLINA STRACONEGO CZASUZ "NF" 1/96Kruki z ochryp�ym krakaniem ko�owa�y w g�rze. W dole panowa�acisza. �ywi odeszli, unosz�c �upy i rannych towarzyszy. Konaj�cyzaprzestali j�k�w. Nic nie pozosta�o, tylko trupy, strzaskana,por�bana bro� i stratowany ug�r przesi�kni�ty ludzk� krwi�.Czarodziej Kedrigern, siedz�c na kamieniu, spogl�da� napobojowisko, wzdycha� i powoli, ze smutkiem potrz�sa� g�ow�.Przez d�ugi czas siedzia� bez ruchu. Nie zwr�ci� uwagi naub�oconego rycerza, kt�ry powoli podjecha� do niego na zm�czonymkoniu.- Zwyci�yli�my. Pole jest nasze - oznajmi� rycerz.Nie podnosz�c wzroku, czarodziej odpar�:- Straci�e� dobrych ludzi, Vernianie. Zbyt wielu.- Bersac straci� wi�cej. G�upcem by� wypowiadaj�c bitw�.- Mo�na by�o tego unikn��.- Czy mia�em znosi� jego obelgi? Pozwala�, �eby nazywa�mnie tch�rzem?Kedrigern zmierzy� go zimnym spojrzeniem.- Nikt nie nazwie ci� tch�rzem, Vernianie. Ale mog� w�tpi� wtwoj� m�dro��. Ilu ludzi dzisiaj zgin�o? Setka? Dwie setki? Iza co? Za bezwarto�ciowy sp�ache� b�ota i kamieni, nadaj�cy si�najwy�ej na cmentarz dla ludzi, kt�rzy oddali za niego �ycie.- Walczyli�my, �eby odzyska� ziemi� skradzion� naszym ojcom -o�wiadczy� rycerz. - Poleg�ych uczcimy jako bohater�w.- Z pewno�ci� - przy�wiadczy� Kedrigern, podnosz�c si�sztywno i rozprostowuj�c ko�ci. - Podejrzewam jednak, �e wdowy isieroty wola�yby m�czyzn mniej bohaterskich, ale za to �ywych.- Nie jeste� wojownikiem. Nie rozumiesz.- Nie. I nie chc� rozumie�.- A jednak przyszed�e� nam z pomoc�. Os�oni�e� nas przedzakl�ciami czarodzieja wynaj�tego przez Bersaca.Kedrigern wzruszy� ramionami.- Nie mog�em odm�wi� staremu przyjacielowi. I odrzuci�szczodrej zap�aty.Vernian za�mia� si� i pochyli�, �eby poklepa� czarodzieja poramieniu.- Nareszcie m�wisz jak Kedrigern, kt�rego znam. Z�y nastr�jminie. Dzisiaj opatrzymy rannych. Jutro b�dziemy �wi�towa� iotrzymasz nagrod�.- Dzi�kuj� ci, Vernianie. Nie chcia�em psu� rado�ci zezwyci�stwa. Po prostu nie lubi� patrze�, jak dobrzy ludzieumieraj�.- Wszyscy ludzie umieraj�, czarodzieju. Pechowcy gin� zg�odu, w wypadku lub od zarazy. Szcz�liwi oddaj� �ycie w walceo s�uszn� spraw�.Vernian �ci�gn�� wodze i zawr�ci� bojowego rumaka. Przezrami� krzykn��:- Zostaw to miejsce �cierwnikom. Chod� i pom� przy rannych.Odjecha�, lecz Kedrigern nie ruszy� za nim. Wci�� spogl�da�na milcz�ce pole bitwy. Kruki sfrun�y na ziemi� i kilka ju�przyst�pi�o do uczty. S�o�ce zni�y�o si� nad horyzontem, awyd�u�one cienie i szybkie trzepotanie skrzyde� padlino�erc�w�udzi�y wzrok. Kedrigern zobaczy� co�, co wygl�da�o jak ruchomycie�, a potem spostrzeg� inne, bledsze cienie unosz�ce si� wok�tamtego. Zamieraj�ce �wiat�o zaciera�o kontury, wi�c musia�spojrze� przez Szczelin� Prawdziwej Wizji w medalionie, �ebywidzie� wyra�nie.Po pobojowisku rzeczywi�cie kroczy�a ciemna posta�,zatrzymywa�a si� przy ka�dym powalonym wojowniku i pochyla�a si�nad nim, jakby chcia�a obudzi� �pi�cego towarzysza. Z ka�degocia�a unosi� si� blady kszta�t, kt�ry zajmowa� miejsce w szereguza cmentarnym przewodnikiem. Nier�wna procesja wci�� si�wyd�u�a�a, a kiedy podesz�a bli�ej, Kedrigern uniesion� d�oni�pozdrowi� posta� krocz�c� na czele. Znali si� od dawna.- Cze��, �mier�. Wiedzia�em, �e ci� tu spotkam - zawo�a�przez pole.Ciemna posta� pomacha�a mu kos�, ale nie odpowiedzia�a aninie przerwa�a pracy. Kedrigern obserwowa� j� oboj�tnie, tak jakkto�, kto wype�ni� swoje obowi�zki, spogl�da na zaj�tegotowarzysza. Traktowa� tego ponurego i strasznego go�cia zostro�n� �yczliwo�ci� cz�owieka, kt�ry dwukrotnie s�ysza�przera�aj�ce wezwanie na Drug� Stron� i dwukrotnie wyja�niono muw�r�d licznych przeprosin, �e zasz�a drobna pomy�ka, takierzeczy czasami si� zdarzaj�, bardzo nam przykro, je�linarazili�my ci� na jakie� niewygody, b�d� tak dobry i niem�wmy o tym wi�cej.Kedrigern nie cierpia� partactwa, ale bynajmniej nie �ywi�urazy. Wszyscy pope�niamy b��dy, orzek�. Nawet �mier�. Trudnoby�o nie lubi� biednej przepracowanej staruszki, kt�rej ju�nie potrafi� si� ba�.Odwiedziwszy ka�dego zabitego, �mier� ustawi�a ich cienie wlu�nym szyku i podesz�a do czarodzieja. Usiad�a na kamieniu,post�kuj�c ze zm�czenia.- Ta wojna zaj�a mi ca�e popo�udnie, a jak tylko ichdostarcz�, ruszam nad rzek� Durdon. Zaraza nawiedzi�a wioski nadrzek�. Niebiosom tylko wiadomo, jak d�ugo tam b�d� uwi�zana.M�wi� ci, dos�ownie lec� z n�g.- Ci�gle nie masz pomocnika?- Ani jednego. I ani odrobiny wsp�czucia. Wszyscy ci�glebior� sobie wolne dni, ale biednej starej �mierci nie chc� da�urlopu. O nie. I czy s�ysza�am kiedy� chocia� s�owopodzi�kowania? - Spod czarnego kaptura dobieg� kr�tki,chrapliwy, pe�en goryczy �miech.- Jeste� zbyt obowi�zkowa, w tym ca�y k�opot.- Wiem, wiem - przyzna�a �mier� z westchnieniem m�czennicy. -Dawniej mog�am wygospodarowa� troch� czasu na gr� w szachy zklientem, ale teraz... - Nast�pne g��bokie, smutne westchnienie.- To cud, �e jeszcze si� nie pogubi�am.Kedrigern zauwa�y� ze s�odkim, niewinnym u�miechem:- Jak sobie przypominam, par� razy pope�ni�a� omy�k�.�mier� chcia�a wykona� gniewny zamach kos�, ale o ma�o nieroz�upa�a sobie czaszki. Rzuci�a zdenerwowanym tonem:- Obieca�e�, �e nie pi�niesz ani s��wka! Obieca�e�,Kedrigern!- Dotrzyma�em obietnicy.- Och. - Zapad�o d�ugie milczenie, po czym �mier� odezwa�asi� nie�mia�o: - Doceniam twoj� lojalno��. Naprawd�. By�abymbardzo upokorzona, gdyby kto� si� dowiedzia�.- Nikt si� nie dowie. Nie ode mnie - przyrzek� Kedrigern, ale�mier�, ju� bardzo zm�czona, nie zwr�ci�a uwagi na to zapewnienie.- Co innego, gdybym sama pope�ni�a b��d, ale to wszystkowina tych t�pych urz�das�w. No wiesz, dwa razy wysy�ali mniewyra�nie po czarodzieja, a ty by�e� na miejscu, i oczywi�cienigdy nie dadz� mi czasu, �eby porz�dnie przeczyta�zlecenie, i pisz� okropnie niewyra�nie, i przekr�caj� po�ow�nazwisk, i... Nigdy nie przyjdzie im do g�owy, �e w okolicymo�e by� dw�ch czarodziej�w.- Jasne, �e to ich wina.- Trzeba ich przywo�a� do porz�dku. Wyobra�aj� sobie, �epozjadali wszystkie rozumy, te typki zza biurka. �adnegoszacunku dla nas, kt�rzy wykonujemy prawdziw� prac�.- Wsz�dzie jest tak samo - stwierdzi� czarodziej zewsp�czuj�cym westchnieniem i powoli pokiwa� g�ow�.- Bardzo przyzwoicie si� zachowa�e�, Kedrigern, i nie zapomn�twojej lojalno�ci. Gdybym kiedy�... - �mier� nagle zamilk�a, poczym wsta�a z po�piechem m�wi�c: - Lepiej wr�c� do mojej grupy.Na pocz�tku zawsze s� troch� og�uszeni, ale znasz �o�nierzy. Dajim czas na opami�tanie, a zupe�nie przestan� ci� s�ucha�.- Wydaj� si� troch� niespokojni.- Nie znosz� tego. �o�nierze s� niemo�liwi. Je�li nie b�agaj�o �ask� i nie proponuj� �ap�wek, to gro�� i stawiaj� warunki. Aten j�zyk! Nie uwierzy�by�... Naprawd� musz� i��.�mier� ruszy�a szybkim krokiem, sun�c bezg�o�nie nad rozdart�ziemi�. Po kilku krokach zawaha�a si� i obejrza�a. Kedrigernpomacha� na po�egnanie, ale �mier� zamiast ruszy� dalejzawr�ci�a.- Nie powinnam tego robi�, Kedrigernie, ale tak �adnie si�zachowa�e�... i wiem, �e z pewno�ci� nikomu nie powiesz -zacz�a.- Moje usta s� nieme - zapewni� czarodziej.- Przegl�da�am wykaz. Twoje nazwisko jest na li�cie.W czarodzieja jakby piorun strzeli�.- Moje nazwisko? Moje?- Tak. Pod koniec zimy.- Ale nie mam nawet stu siedemdziesi�ciu lat! Daleko mi dotego! Jestem jeszcze prawie dzieckiem! - zaprotestowa�Kedrigern.- Niemniej jednak widzia�am twoje nazwisko.- Czarodzieje powinni �y� przez stulecia! Czy to nie by�onazwisko podobne do mojego... Kenneth albo Kenilworth, alboKepler...? Jeste� ca�kiem pewna?- Jestem pewna - odpar�a �mier�.- Absolutnie pewna? Na mur? Bez cienia w�tpliwo�ci?�mier� nie odezwa�a si� ani s�owem, tylko powoli, powa�niepochyli�a czarny kaptur.Czarodziej usiad� na kamieniu i otar� pot z czo�a. Podni�s�wzrok z niemym pytaniem. �mier� ponownie kiwn�a g�ow� ipowiedzia�a:- Sprawdzi�am bardziej ni� dok�adnie. Wierz mi, to by�o twojenazwisko.- Pod koniec zimy, m�wi�a�?- Tak.- I to wszystko? Sprawa za�atwiona? Nic nie mo�na zrobi�?�mier� przez chwil� trwa�a w niezr�cznym milczeniu. Wreszciepowiedzia�a:- Nie powinnam tego nikomu m�wi�...- Powiedz mi!�mier� zni�y�a g�os:- Wykaz nie jest zupe�nie uko�czony, dop�ki Wydzia�Statystyczny go nie sprawdzi. Zawsze pozostaje ci nadzieja, �eurz�dnicy znajd� b��d w obliczeniach. To si� zdarza... och, razczy dwa na tysi�clecie.Kedrigern rozejrza� si�, pochyli� do przodu i zni�y� g�os.- Mo�esz za�atwi�, �eby znale�li b��d?�mier� cofn�a si� o dwa kroki i zesztywnia�a.- M�j drogi Kedrigernie, jak mo�esz nawet proponowa�...! Potym, jak okaza�am ci uprzejmo��... Och, doprawdy, ci ludzie!Czarodziej wyra�nie si� zmiesza�.- Nie chcia�em... Po prostu jestem wytr�cony z r�wnowagi.Ca�kiem mnie zaskoczy�a�.�mier� odpr�y�a si� lekko i podesz�a o krok bli�ej.- Zawsze zaskakuj� ludzi. Przepraszam.- Czy nic nie mog� poradzi�?- Je�li tw�j czas si� sko�czy�, musz� ci� zabra�.Dobieg�y do nich okrzyki: "�re�! Dajcie �re�!" i "Kto ma co�do picia?" Gromada bladych duch�w unosz�cych si� tu� nad ziemi�zaczyna�a si� niecierpliwi�. Kilka z nich wszcz�o burd�,inni zbierali si� w grupki i wybuchali ha�a�liwym �miechem.Wrzaski: "Co to za mundur?" i "Kiedy nam zap�ac�?" zag�usza�ypierwsze strofki "Ma�ki, c�rki m�ynarza".- Musz� do nich wr�ci� - oznajmi�a �mier�. - Za kilka minutca�kiem si� rozzuchwal�. Zobaczymy si� wkr�tce, Kedrigernie.Skin�wszy kos� na po�egnanie, ciemna posta� ruszy�a... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aswedawqow54.keep