Moskiewska saga (tom 2 - Wojna i wiezienie), eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WASILIJ AKSIONOWMOSKIEWSKA SAGA tom 2Wojna i więzieniePrzekład Maria PutramentDla rozumu ludzkiego absolutna cišgłoć ruchu jest niepojęta.Lew Tołstoj Wojna i pokójPo napisaniu kilku stron autor niekiedy zapomina o motcie, które umiecił przedtekstem utworu. W takich przypadkach cytat zawieszony nad bramš powieci nie rozjania jejwnętrza, lecz staje się metalowš blaszkš, znaczkiem, majšcym wiadczyć o erudycji autora, ojego przynależnoci do grona intelektualistów. Stopniowo i ta rola motta zanika. Kiedyczytelnik po skończonej lekturze znajdzie wolnš chwilę, by zajrzeć na poczštek ksišżki,motto może mu się wydać żałosnš ozdobš, jak figurka jaguara przyspawana do staregomoskwicza. Formułujšc te przemylenia, zdajemy sobie sprawę, że się wystawiamy na ciosykrytyka z wrogiej grupy literackiej. Przyczepi się taki jeden z drugim do naszego wspaniałegomotta z Tołstoja i nuże się wyzłoliwiać, że oto włanie przykład jaguara na zajeżdżonymgracie! Przewidujšc taki epizod w toku walki literackiej, odpieramy go z góry, owiadczajšcbez zakłamanej skromnoci, iż w cišgu wieloletniej praktyki na niwie twórczocibeletrystycznej, szczycilimy się zawsze harmonijnš więziš między naszymi mottami inastępujšcym po nich tekstem.Po pierwsze, nigdy nie nadużywalimy mott, po drugie za, nie używalimy ich wcharakterze ozdób, a jeżeli niekiedy sięgalimy do nieco mętnych ludowych mšdroci, jak naprzykład W Riazaniu grzyby majš oczy, zajadasz je, a one patrzš, to tylko po to, byspotęgować artystyczny efekt. Owo motto na poczštku niniejszej karty, pióra samego LwaNikołajewicza o niepojętoci absolutnej stałoci ruchu umiecilimy nie tylko po to, bydołšczyć do gromady wielkich niedwiedzic (chyba jednak nie uniknęlimy tutaj odrobinyobłudy) głównie jednak po to, by zaczšć naszš drogę poprzez drugš wojnę wiatowš. Mottoposłuży nam jako co pokrewnego z kaflowym piecem we dworze jasnopolańskim, odktórego mamy zamiar rozpoczšć nasz taniec, rozwijajšc, a niekiedy zuchwale obalajšc ważnšpesymistycznš myl narodowego geniusza. Powędrujmy więc w kierunku wojny, gdzie wródwielu milionów cierpišcych ujrzymy miłych naszemu sercu członków rodziny profesoraGradowa. Ich udział w czasach wojennej nawały jest całkiem pokany, jeżeli ocenimy gozgodnie z punktem widzenia Lwa Tołstoja, który twierdził, że suma ludzkich dowolnocizrobiła i rewolucję, i Napoleona, i tylko suma tych dowolnoci tolerowała i unicestwiłazarówno rewolucję jak i Napoleona.Wynika z tego, że stary lekarz Borys Nikiticz Gradów, jego małżonka Maryrozmiłowana w Chopinie i Brahmsie, ich gosposia Agasza i nawet dzielnicowySłabopietuchowski, uczestniczšc w powszechnym chaosie ludzkich dowolnoci, wywarli nabieg historii wpływ nie mniejszy od de Gaullea, Roosevelta, Hitlera, Stalina, cesarzaHirohito i Mussoliniego. Czytajšc niedawno powtórnie Wojnę i pokój - wstyd powiedzieć, poraz pierwszy od dzieciństwa - wcale nie z powodu pracy nad Wojnš i więzieniem., lecz dlaczystej przyjemnoci, spotkalimy się z rozważaniami Tołstoja o zagadkach historii, któreniekiedy radujš nas ze względu na podobieństwo do naszych poglšdów, niekiedy jednakzbijajš z tropu.Negujšc wpływ wybitnych postaci na przełomy historyczne, Lew Nikołajewiczprzytacza przykłady z życia. Oto - mówi - kiedy wskazówka zegara zbliża się do dziesištej isłyszę, że w pobliskiej cerkwi zaczynajš bić dzwony na nabożeństwo, nie wynika z tegobynajmniej, że ...położenie strzałki jest przyczynš ruchu dzwonów. Jakże nie wynika,zdziwi się współczesny umysł wychowany na anegdotach, przecież nie jest odwrotnie?Przecież nie dzwony wprawiajš w ruch wskazówki. Dzwonnik zabrał się do sznurów,sprawdziwszy godzinę na zegarze. Jednak Tołstoj, cytujšc ten przykład, miał na myli coinnego.Patrzšc na jadšcy parowóz, słyszšc gwizd i obserwujšc ruch kół, Tołstoj nie wycišga ztego wniosku, że ... gwizd i ruch kół sš przyczynš ruchu parowozu. Gwizd, rzecz jasna, nienależy do przyczyn, ale istniejš wštpliwoci, jeżeli chodzi o koła - wszak włanie koła, toczšcsię do przodu lub do tyłu, powodujš ruch umieszczonego na nich nadwozia. W tymprzypadku nie pozostaje nam nic innego, jak znowu założyć, że Tołstoj miał na myli coinnego, czym chciał zilustrować procesy historyczne.Ostatni przykład, przytoczony w trzeciej częci trzeciego tomu Wojny i pokoju,wszystko gmatwa, jeżeli nie zawiniło wydawnictwo Prawda, które w 1984 roku wydało dziełazebrane w dwunastu tomach. Chłopi powiadajš, pisze Tołstoj, że pónš wiosnš wieje chłodnywiatr dlatego, że się rozwijajš pšczki na dębie. Cytujemy robišc oko do naszego motta: . Alechoć nie znam przyczyny, co sprawia, że zimny wiatr wieje, kiedy się dšb rozwija, nie mogęsię zgodzić z chłopami, że przyczynš zimnego wiatru jest rozwijanie się pšczków dębu, siławiatru bowiem znajduje się poza obrębem wpływu pšczków.Nasuwa się w tym momencie założenie innej kolejnoci wydarzeń, to znaczyrozwijanie się pšczków pod wpływem zimnego wiatru, Tołstoj jednak pomija to, zakładamywięc, że ma na myli całkiem co innego niż to, co widać na powierzchni, że jego myli i jegogłębokie poglšdy religijne całkowicie odżegnujš się od pozytywistycznych teoriidziewiętnastego wieku, zagłębiajšc się w sferach metafizycznych. To znaczy, jego myl nagleotwiera drzwi w bezdennš pustkę, w nieznane i niepoznawalne, gdzie otwierajš się przed nimoszałamiajšce rzeczy same w sobie.Kilka wierszy niżej hrabia, niestety, odnawia zwišzek ze swoim wiekiem wielkichodkryć naukowych, by oznajmić: ...powinienem całkowicie zmienić swój punktobserwacyjny i studiować prawa ruchu pary, dzwonu i wiatru. I próby takie już były robione.Ogólnie rzecz bioršc, w wyniku tych zdań abstrakcyjnych i nierozwišzanych (jakuważa - na razie!) Tołstoj formułuje myl, że ...Chcšc studiować prawa historii, powinnimycałkowicie zmienić przedmiot badań, zostawić w spokoju królów, ministrów i generałów, abadać jednorodne, nieskończenie małe elementy, które kierujš masami.Prawie marksizm. Pewnie Lenin i to pragnienie poznania miał na myli, kiedy nadałhrabiemu nowy tytuł zwierciadła rewolucji rosyjskiej. Nawiasem mówišc, wódz powinienbył wiedzieć, że z Tołstojem sprawa nie jest wcale taka prosta, że się zajmował on nie tylkoodzwierciedlaniem sumy ludzkich dowolnoci, lecz dodawał do niego niemałš własnšdowolnoć, przede wszystkim za uważał, iż ruch tych niezliczonych częci składowychkierowany jest z góry, to znaczy odbywa się nie zgodnie z teoriami ekonomistów czyantropologów, lecz zgodnie z wolš Opatrznoci.Zdarza się jednak oto, że niekiedy teoretycy i praktycy wyróżniajš się sporód sumydowolnoci, wysyłajš miliony na mierć i miliardy skazujš na niewolnictwo, a więcdowolnoć dowolnoci nie jest równa, nie możemy zatem mimo najlepszych chęci zgodzić sięna obraz roju, chociaż wyglšda malowniczo, i odrzucić rolę jednostki w historii.Te rozważania na Tołstoj owskie tematy, zda się potwierdzajšce nasze motto, byłynam potrzebne po to, by się zbliżyć do poczštku lat czterdziestych i zajrzeć poprzez magicznykryształ w kolejnš dal ogólnej, wszechwiatowej opowieci, której częciš pragniemy uczynićnaszš powieć, i obejrzeć w niej feerię ludzkich dowolnoci, która w historii figuruje jakodruga wojna wiatowa.IDudniš buty na brukuW nocy ulicš Metrostrojewskš (dawna Ostrożenka) podšżała w kierunku koszarChamowniczeskich kolumna rekrutów, kilkuset moskiewskich chłopaków. Pomimo zakazupalenia w ciemnym tłumie tu i tam błyskały płomyki, owietlajšc wargi, czubki nosów,dłonie. Wczorajsi sztubacy potrafili ćmić ukradkiem. A wyruszyli włanie ze szkoły, przySiwcowym Wrażku, gdzie był punkt zborny, to znaczy z dobrze znanego miejsca. Skrzypiałycywilne półbuty, migały białe pantofle, które jeszcze wczoraj pucowano starannie proszkiemdo zębów Priboj, bezszelestnie sunęły szmaciaki.Nie informowano o miejscu przeznaczenia, ale wszyscy wiedzieli, że sš to koszaryChamowniczeskie, gdzie po dezynsekcji i badaniach lekarskich otrzymajš przydziały.Moskwa była bezludna, ciemna, uliczne latarnie wygaszono, okna szczelnie zasłonięto, naziemi obowišzywało zaciemnienie, ale niebo janiało, tkwił na nim księżyc w pełni, nie onjednak był głównym ródłem wiatła, lecz reflektory, przecinajšce niebiosa potężnymipromieniami, które się cišgle krzyżowały lub układały w ogromne lejtnanckie naszywki.Promienie te wyłapywały jedynie podłużne balony zaporowe obrony przeciwlotniczej, alebyło wiadomo, że w każdej chwili w ich wietle może się ukazać co innego. W miecieopowiadano, że nad stolicš niejednokrotnie już kršżyły niemieckie samoloty zwiadowcze.W tłumie rówieników szedł dziewiętnastoletni Mitia Gradów (Sapunow). Był tochłopak słusznego wzrostu, o szerokich ramionach, krzepkim torsie, nieco przydługich rękachi odrobinę za krótkich nogach, czuprynę miał bujnš, a w szerokiejINa twarzy z mocno zarysowanš szczękš wieciły się dziwnym blaskiem wyrazisteoczy, krótko mówišc wyglšdał całkiem przyjemnie. Tuż przed wybuchem wojny Mitiaukończył szkołę redniš, szykował się na wydział medyczny (oczywicie za radš i protekcjšdziadka Borysa), ale los zadecydował inaczej, nie minęło półtora miesišca, kiedy nadeszłakarta powołania.Który z rekrutów zaintonował Szlachetny niech uderza gniew, niech bije niczymzdrój! Za wolnoć przelejemy krew. Pójdziemy w więty bój. Piosenka całkiem niedawnozabrzmiała w głonikach radiowych i z miejsca zy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]