Mrs.Snape - Gumowe Ucho, Ebook, Hermiona x Snape
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gumowe Ucho,
czyli gdzie Severus mówi dobranoc.
Noc. Ciemna sypialnia. Gdzieś–Tam–Daleko-Stąd.
- Hermiona? – zapytał cicho, lecz w odpowiedzi uzyskał tylko niezidentyfikowane
„mmhhrrffffmmm”. – Hermiona... – powtórzył głośniej.
Tym razem odzewem było trzeszczenie łóżka, kiedy leżąca obok kobieta odwróciła się w jego
stronę z miną, która wyrażała tylko jedno: chęć wielokrotnego mordu na jednej i tej samej
osobie. W związku z tym, iż było to w jakiś, bardziej lub mniej oczywisty sposób,
niemożliwe, Hermiona odezwała się głosem zachrypniętym od snu Dało się usłyszeć, że była
zniechęcona wszystkim:
- Tak, Severusie?
- Zastanawiałem się tylko, czy naprawdę miałaś na...
- Tak! Tak, Severus – przerwała mu szybko. - NAPRAWDĘ miałam na myśli to, co
powiedziałam. Z doświadczenia powinieneś wiedzieć, że nigdy nie mówię rzeczy, których nie
mam na myśli.
- Rozumiem...
- Skoro rozumiesz, to czy mogę już w spokoju zasnąć? Przez „zasnąć” rozumiem „spać
nieprzerwanie przez co najmniej dziewięć godzin”!
- Ależ oczywiście. Dobranoc – mruknął i przekręcił się na drugi bok, owijając szczelniej
kołdrą.
15 minut później. Ta sama ciemna sypialnia, tej samej nocy.
- Hermiona... – szepnął, przerywając ciszę, która wypełniała ciemny pokój.
Tym razem odpowiedź nadeszła dużo szybciej niż oczekiwał, i nie zdążył się uchylić przed
atakującą go z boku poduszką. A raczej osobą, która wyżej wymienioną poduszkę rzuciła w
jego kierunku.
- Jeżeli zmusisz mnie, żebym po raz czterdziesty ósmy powiedziała: „Tak, Severusie.
Naprawdę miałam na myśli to, co powiedziałam”, to nie wytrzymam i rzucę jakimś
niewybrednym zaklęciem w twoją nieskromną osobę! – powiedziała to wszystko na jednym
wydechu i teraz dyszała ciężko, usiłując zaczerpnąć powietrza.
- Ale ja nie o tym! – odrzekł urażonym tonem.
- Och... to ja przepraszam – rzuciła, najwyraźniej zawstydzona swoją gwałtowną reakcją. –
Ale to tylko i wyłącznie twoja wina! Nikt ci nie kazał podsłuchiwać mojej prywatnej
rozmowy z Albusem i Poppy. Dlatego teraz reaguję w taki sposób.
Poczuła, jak mężczyzna obok niej zmienił pozycję i wyobraziła sobie, jak opiera się na łokciu
i spogląda na nią. A przynajmniej w stronę, gdzie powinna leżeć. Dlaczego, do cholery, tu
musi być tak ciemno?!
- Nie ryzykowałbym nazywania „prywatną rozmową” pogaduszek w Skrzydle Szpitalnym –
odpowiedział, a Hermiona, nie widząc jego twarzy, wyobraziła sobie ten złośliwy uśmiech,
pojawiający się na jego twarzy.
- Czasami jesteś niemożliwy. Poza tym, nie w
Skrzydle Szpitalnym
, tylko w
gabinecie
Poppy,
do którego drzwi były
zamknięte
.
- Tylko bez sarkazmu. Nie masz w tym doświadczenia, kobieto. I wiedz, że musiałem tam
przyjść, bo Poppy prosiła, żebym przyniósł jej bardzo skomplikowany eliksir leczniczy. Już
miałem zapukać, kiedy usłyszałem twój głos i zaintrygowało mnie to, co powiedziałaś.
- Dlatego zdecydowałeś się podsłuchiwać? Wiesz przecież, że gumowe ucho nigdy...
- ...nie usłyszy niczego dobrego o sobie. Tak, wiem.
- Więc przestań marudzić i daj mi zasnąć. – Wydawało jej się, że mruknął coś jak „w pokoju
wiecznym”, ale uznała, że się przesłyszała.
Znowu zapanowała cisza, przerywana tylko szeleszczeniem pościeli.
Minuty płynęły szybko. Dało się słyszeć wzdychanie i dwa nierówne oddechy. Tu ziewnięcie,
tam strzyknięcie kości i jęk.
- Herm... – nie zdążył dokończyć, bo został skutecznie uciszony poduszką.
- Ani słowa więcej! – warknęła, z lekka zdesperowanym tonem.
- Ale...
- Żadnego „ale”, bo za chwilę zwariuję. Dlaczego nie dociera do ciebie, że NAPRAWDĘ, i
mam tu na myśli naprawdę-naprawdę, powiedziałam to, bo tak myślę?! Jedynym
rozwiązaniem, jakie widzę, jest streszczenie ci całej mojej rozmowy z dyrektorem i Poppy.
Czas płynął, a oddech Hermiony się uspokajał. Ciemność robiła się coraz ciemniejsza. Cisza
jeszcze bardziej cicha. Czekał, aż nastąpi ciąg dalszy jej wypowiedzi.
W końcu...
- To co z tym streszczeniem? – odezwał się, przytłoczony ciszą.
- Co? - jej głos brzmiał podejrzanie ochryple. - A! Streszczeniem naszej rozmowy? Dlaczego
miałabym ci powiedzieć?
- Bo chcesz mieć święty spokój i iść w końcu spać? - zapytał ironicznie.
- A, też fakt... Powiedz "proszę".
Tego było już za wiele. Łóżko skrzypnęło i usłyszała tylko, jak Severus mówi "dobranoc".
Pół godziny później. Sami-Wiecie-Gdzie.
- Proszę...
- Co? - zaspany żeński głos odpowiedział trochę-mniej-zaspanemu męskiemu głosowi.
- Powiedziałem "proszę".
Na chwilę zapadła cisza, przerywana tylko szeleszczeniem pościeli.
- Bolało?
- Hermiona... - syknął ostrzegawczo. I groźnie.
- A więc rozmowa... nic niezwykłego. Normalna konwersacja tego typu. Poppy miała
wątpliwości, czy dam sobie z tobą radę, ale dyrektor skutecznie ją przekonał, żeby się nie
martwiła - w jej głosie słyszeć się dało wyraźne rozbawienie. – Trafiłeś, w sumie, na sam
koniec rozmowy. A przedtem nasz dialog toczył się na temat, czy teraz ze sobą wytrzymamy.
No to podałam jej kilka argumentów, które potwierdzały moją tezę.
- To, co powiedziałaś było... eee... dosyć... zaskakujące.
- Dlaczego wszyscy faceci reagują na tego typu sprawy identycznie? - zastanowiła się na głos.
- Czy to było dla ciebie AŻ TAK szokujące?
- Tak - odpowiedział po prostu, ignorując jej energiczną, jak na tę porę nocy, reakcję.
- Ech, Severus... – westchnęła. – Pracowaliśmy ze sobą ponad pięć lat. Chyba zdążyłeś
zauważyć, jak bardzo cię szanuję.
Ciszę, która zapadła po tym zdaniu, dało się kroić nożem. A Severusowi Snape’owi,
mistrzowi eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, po raz pierwszy w życiu
zabrakło słów.
- Ale czy naprawdę miałaś na myśli to, co powiedziałaś?
- Tak! Tak i jeszcze raz tak, Severusie Snape!
- Nie byłem i nigdy nie będę miłym facetem – szepnął. – I nigdy nie będę...
- Jeżeli powiesz, że nigdy nie będziesz zasługiwał na to wszystko, to rzucę na ciebie całkiem
niezły urok, którego jeszcze w szkole nauczyła mnie Ginny! – zagroziła, odwracając się do
niego plecami i owijając szczelniej kołdrą, której spory kawałek wyszarpnęła z rąk
oszołomionego Snape’a. – A teraz oddaj kołdrę. I dobranoc.
Cisza znów zapadła, a ciemność ciągle ciemniała. Każde z nich rozważało słowa
wypowiedziane przez drugie.
Już prawie zasnęła, kiedy usłyszała szelest. I nie był to dźwięk, jaki zwykle charakteryzuje
pościel, czy szum liści na dworze, a szelest papieru, za którym podążył dźwięk... chrupania?
- Severus? – zapytała niepewnie. – Co ty, do cholery, robisz?
Przysłuchiwała się pochrupywaniu i pomyślała, że facet ma chociaż tyle kultury, żeby nie
mówić z pełnymi ustami.
Na jego twarz wypłynął niesławny uśmieszek.
- Sama przecież powiedziałaś, o ile dobrze pamiętam, że mogę jeść wafelki w twoim łóżku,
kiedy tylko zechcę.
Finite Incantatem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]