Moc szesciorga - Pittacus Lore, Książki-Ebooki, Różne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PITTACUS LORE
Moc sześciorga
DZIEDZICTWA PLANETY LORIEN
KSIĘGA DRUGA
Polują na nas.
Będziemy walczyć.
Mamy moc sześciu.
Wydarzenia opisane w tej książce są
prawdziwe.
Imiona i miejsca zostały zmienione, by chronić
Loryjczyka Numer Sześć, który pozostaje w
ukryciu.
Przyjmijcie to jako pierwsze ostrzeżenie.
Inne Cywilizacje naprawdę istnieją.
Niektóre usiłują was zgładzić..
Poniższe tłumaczenie w całości należy do
autora książki jako jego prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem
marketingowym służącym do promocji twórczości
danego autora. Ponadto poniższe tłumaczenie nie
służy uzyskiwaniu żadnych korzyści materialnych, a
co za tym idzie każda osoba wykorzystująca treść
poniższego tłumaczenia w celu innym niż
marketingowym - łamie prawo.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Mam na imię Marina, na cześć morza, ale nie
nazywano mnie tak już od bardzo dawna.
Początkowo, byłam znana po prostu jako Siódemka
– jedna z 9 Gardów z planety Lorien, którzy
przeżyli. Los naszej planety jest w naszych rękach,
w rękach tych, którzy wciąż żyją i nie zostali
straceni przez Mogadorczyków.
Miałam sześć lat, kiedy wylądowaliśmy tu, na
Ziemi. Kiedy statek kosmiczny gwałtownie
zahamował na Ziemi, pomimo mojego młodego
wieku, czułam instynktownie, jak bardzo zagrożona
była nasza 9 Cepanów i 9 Gardów – i jedyna szansa
czekała na nas tutaj. Weszliśmy w atmosferę
planety w samym środku sztormu – stworzonego
przez nas – i kiedy po raz pierwszy dotknęliśmy
stopami Ziemi, pamiętam smugę pary która objęła
statek i gęsią skórkę na moich ramionach. W ciągu
roku spędzonego w podróży, nie miałam do
czynienia z wiatrem i teraz było mi zimno na
zewnątrz. Ktoś czekał tu na nas. Nie wiem kim on
był, tylko widziałam, jak wręcza każdemu z
Cepanów – 2 komplety ubrań i dużą kopertę. Wciąż
nie wiem, co w niej było.
Całą grupą przytuliliśmy się do siebie,
wiedząc, że możemy się już nigdy razem nie
spotkać. Padały słowa, dawano uściski, po czym się
rozdzieliliśmy, bo wiedzieliśmy, że musimy podążyć
w parach, w dziewięciu różnych kierunkach.
Spoglądałam przez ramię jak inni oddalali się,
dopóki bardzo powoli wszyscy, jeden po jednym
zniknęli. I wtedy pozostałyśmy tylko Adelina i ja,
całkiem same. Dopiero teraz uświadamiam sobie,
jak Adelina musiała być przerażona.
Pamiętam, że wsiadałyśmy na statek,
zmierzający do nieznanego portu przeznaczenia.
Pamiętam jeszcze, że potem były dwa lub trzy
pociągi. Adelina i ja, trzymałyśmy się siebie,
skulone w mrocznych kątach, z dala od
kogokolwiek, kto mógłby być w pobliżu.
Wędrowałyśmy z miasta do miasta, przez góry i
przez pola, pukając do drzwi, które po chwili były
zatrzaskiwane przed naszymi nosami. Byłyśmy
głodne, zmęczone i przerażone. Pamiętam, że
siedziałam na chodniku i błagałam o drobne.
Pamiętam, że płakałam zamiast spać. Jestem
pewna, że Adelina oddała nasze cenne kamienie z
Lorien, za nic więcej jak ciepłe posiłki, tak ogromne
były nasze potrzeby. Prawdopodobnie, oddała im je
wszystkie. I wtedy znalazłyśmy to miejsce w
Hiszpanii.
Srogo wyglądająca kobieta, którą poznam jako
siostrę Lucię, otworzyła ciężkie dębowe drzwi.
Spojrzała na Adelina spod przymkniętych powiek,
zauważając jej desperację po sposobie, w jaki jej
ramiona opadły.
- Czy wierzysz w Boga? – kobieta spytała po
hiszpańsku, zaciskając usta i badawczo patrząc na
twarz Adeliny.
- Słowo Boga jest moim ślubowaniem. –
odpowiedziała Adelina, uroczyście kiwając głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aswedawqow54.keep