Mous Miriam - Password, ! E-BOOK Wydawnictwa

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MIRJAM MOUS
PASSWORD
Wejście składało się ze szklanej fasady z drzwiami obrotowymi, które drażniąco wolno się
przesuwały. Mick wyminął mężczyznę o kulach i pospieszył do informacji. Za monitorem
siedziała kobieta. W jej prawym, przednim zębie migotał diamencik.
- Dzień dobry - powiedziała. - W czym mogę pomóc?
- Przed chwilą przywieziono tu karetką mojego przyjaciela - Mick wciąż nie mógł
złapać oddechu po szaleńczym pędzie na rowerze - Jerro Prins. Chciałbym się dowiedzieć, jak
się czuje.
- Hmmm - kliknęła coś na komputerze. - Jerro Prins. mówisz?
- Tak - Mick twierdząco skinął głową tak mocno, że miał wrażenie, jakby mu
zamierzała odpaść.
- Przykro mi, ale nikogo o takim nazwisku do nas nie przywieziono.
CZĘŚĆ 1
JAK TO SIĘ ZACZĘŁO
I have a bad feeling about this
(Stor Wars Episode I, The Phantom Menace)
1.
Seria niewyjaśnionych wydarzeń rozpoczęła się w niedzielę jedenastego maja około
godziny drugiej. Mick sikał w toalecie, Nie u siebie, lecz u Jerro - swego najlepszego (lub
raczej jedynego) przyjaciela. Oprócz podwieszanego sedesu Jerro był także dumnym
posiadaczem wanny, prysznica i dwóch umywalek, nad którymi wisiało wielkie lustro. Na
początku Mickowi wydawało się to niezwykle komiczne - sypialnia z wydzieloną łazienką do
użytku prywatnego dla chłopaka, który zwyczajnie mieszka w domu z rodzicami - a do
wszystkiego można przywyknąć. Nawet do wbudowanych głośników - aby można było sikać
w rytm muzyki.
Leciał kawałek Armina van Buurena. Mick z zadowoleniem kiwał głową w takt i
nucił. W połowie „Keeps me breathing through the storm Christian Burns zaczął niemal
ryczeć. Jerro z pewnością podkręcił głośność.
„Przyjemnie - pomyślał Mick. Strząsnął ostatnie krople moczu i nacisnął przycisk
spłuczki. Następnie zapiął spodnie i wszedł do pokoju.
Jerro leżał na łóżku płasko na brzuchu. Głowę miał obróconą w bok tak, że prawy
policzek spoczywał na kołdrze.
Chwilę przedtem, leżąc, czytał, lecz teraz miał zamknięte oczy. Robił tak często, gdy
chciał z koncentracją się czemuś przysłuchać. Aby mu nie przeszkadzać, Mick oparł się o
ścianę i czekał, aż zabrzmi „This light between us. Od razu po tych słowachw pokoju
rozbrzmiał nowy singiel Jana Smita.
W tym przypadku nie było w co się wsłuchiwać.
Mick wstał i podszedł do Jerro, osłaniając uszy rękoma.
- Jan atakuje! Jan atakuje! - krzyknął, udając, że cierpi niewyobrażalne katusze.
Jerro nie zareagował, nawet się nie uśmiechnął. Wciąż leżał nieruchomo, jakby był
nieprzytomny.
Oczywiście, to żart.
„O tak? - zabrzmiał zaniepokojony, cienki głosik w głowie Micka. Dla pewności
potrząsnął ramieniem Jerro, najpierw delikatnie, a potem coraz silniej, aż w końcu
rozpaczliwie oburącz szarpał ramiona przyjaciela i, przebijając się przez jazgot muzyki,
krzyknął:
- Przestań! To nie jest śmieszne!
Nie pomogło. Równie dobrze mógłby szarpać worek ziemniaków. W jego głowie
runęła lawina zaniepokojonych głosików, co wywołało panikę.
Wybiegł z pokoju. A przynajmniej chciał wybiec, lecz nogi miał jak z waty, przez co
mógł nimi jedynie powłóczyć. Trzepnął drzwiami i z trudem wyszedł na schody.
- Państwo Prins!
Dureń. Przecież ich nie ma.
- Kasia! Alfred! Ktokolwiek!
Wychylił się przez balustradę, lecz w gigantycznym holu nie było nikogo.
- Szybko! Coś się stało z Jerro! - krzyknął jeszcze głośniej.
Nie było żadnej reakcji. Mick po raz pierwszy w życiu nienawidził domu Prinsów.
Jeśli u niego w domu ktoś by wrzasnął, byłoby go słychać nawet na strychu. Lecz w tym
pałacu o wysokich sufitach, szerokich korytarzach i oddalonych od siebie pokojach, każdy
dźwięk był jak upadek kamienia na poduszki.
To, że Jan Smit ryczał z głośników także nie pomagało.
Wciąż z poczuciem, jakby miał nogi z waty, wrócił do pokoju.
Zachować spokój. Mieć głowę na karku. Najpierw trzeba wyłączyć to głupie radio.
Jednym naciśnięciem przycisku zamknął usta Janowi Smitowi. Następnie wrócił na schody.
- Pomocy! - krzyknął niemalże rozpaczliwie.
Hol wciąż był wymarły.
Co powinien zrobić? Jeśli pójdzie po pomoc, będzie musiał zostawić Jerro samego. A
kto wie, ile czasu minie, zanim kogoś odnaj...
Telefon! Powinien wezwać karetkę!
Przeszukał kieszenie spodni w poszukiwaniu komórki.
Nie było jej!
Po raz drugi wszedł do sypialni. Jerro wciąż leżał nieruchomo na łóżku. Mick poczuł,
że go mdli. Gdzie ten głupi telefon?
Biurko! Mick odsunął szybko książki i czasopisma. Niektóre z hukiem spadły na
ziemię. Długopisy. Kalendarz. Ale brak telefonu. Mick powiódł wzrokiem po pokoju.
Podłoga, szafa, ściana. Tam! Na parapecie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aswedawqow54.keep